Pracuję wtedy, kiedy osoba, którą obserwuję, jest aktywna, lub wtedy, kiedy proszą mnie o to klienci.
Nie czuję się tą pracą zmęczony, myślę o niej bardziej w kategoriach zadaniowych i rozwojowych niż emocjonalnych. Zastanawiam się, co mogłem w konkretnej sytuacji zrobić lepiej, co mógłbym poprawić w przyszłości, itd. Jestem bardzo wymagający w stosunku do siebie. Książkowy przykład indywidualisty, dlatego też pracuję sam.
Nieuzasadnione podejrzenia zdarzają się bardzo rzadko, to promil spraw. W 99 proc. przypadków podejrzenia się potwierdzają. Takie są fakty, który potwierdzi każdy detektyw zajmujący się takimi sprawami.
Nie godzę się na testerów/testerki wierności. Nie uważam tego za prawidłową formę weryfikacji wierności partnera. To tania prowokacja, która sprawdzi partnera w bardzo konkretnym scenariuszu i nie jest to ani dowodem na jego przyszłą niewierność ani także na wierność. Jako detektyw sprawdzam i dokumentuję stan faktyczny, a nie sytuację kreowaną w sztucznych warunkach.
Z jednej strony osoba, która ulegnie takiej pokusie i dopuści się zdrady, raczej nie rokuje na lojalną, a partner ją sprawdzający może to uznać za koniec relacji. Z drugiej jednak strony ktoś może być po burzliwej kłótni z partnerem (pod wpływem silnych emocji) czy pod wpływem alkoholu na imprezie i testowanie go w takiej sytuacji też jest według mnie wątpliwe. Mamy jednak wolny rynek i jeśli ktoś chce z takiej usługi skorzystać — nic nie powinno stać na przeszkodzie.